sobota, 26 lipca 2014


jak relacjonuje z Gazy specjalny wysłannik 
Polskiego Radia Wojciech Cegielski
to co działo się w nocy i rano w Shejaiya 
mieszkańcy i dziennikarze nazwali "piekłem"
od północy izraelska armia ostrzeliwała gęsto zaludniony obszar 
z samolotów - czołgów oraz okrętów 
stojących niedaleko linii brzegowej Gazy
co kilka sekund słychać było huk pocisków i eksplozji
mieszkańcy w popłochu uciekali z płonących domów
ci którzy przetrwali do rana wraz ze wschodem słońca
na piechotę uciekali do centrum Gazy

IAR

(...) po upadku standardu złota w 1971 r jednym z najważniejszych
źródeł popytu na dolary było porozumienie USA z Arabią Saudyjską
(podpisane) przez Nixona: w zamian za ochronę wojskową Arabia Saudyjska
(jako najważniejszy eksporter ropy) zobowiązała się 
kwotować sprzedaż ropy w dolarach -
Arabia Saudyjska jest nadal największym producentem i eksporterem ropy
w ten sposób powstał na rynku ropy Petrodollar Standard tworzący
ustawiczny popyt na dolara przez wszystkich importerów -
dolary muszą być zakupywane na wolnym rynku walutowym
co podbija ich cenę w stosunku do innych walut
konieczność zakupu ropy w dolarach powoduje 

- co autor wprost przyznaje - 
że popyt na dolara jest sztuczny (artificial)
byłby on dużo mniejszy gdyby nie przymus zakupu dolara
z kolei kraje eksportujące ropę maja ogromne nadwyżki dolarów
kompanie sprzedające ropę zamieniają je na miejscową walutę
a dolary osiadają w rezerwach walutowych banków centralnych
także inne kraje nastawione na eksport jak Japonia i Chiny
nadwyżki eksportowe gromadzą w dolarach
rezerwy te z kolei są inwestowane a najprostszą (i najbezpieczniejszą)
tego formą jest zakup obligacji USA w dolarach:
dają pewny zysk i jednocześnie tak ważną dla rezerw walutowych płynność
właśnie ze względu na płynność i bezpieczeństwo dolar
także po zamknięciu "złotego okna" stał się
powszechnie przyjętą walutą rezerwową powszechnie przyjmowaną
akceptowaną i tworzącą rezerwy walutowe banków centralnych

obserwatorfinansowy.pl

powiedzmy wprost - okupacja Palestyny nie jest najkrwawszym
konfliktem na świecie chociaż pamiętać trzeba że "wyprodukował"
on największą niemal pięciomilionową rzeszę uchodźców
problem jaki mamy z Palestyną nie polega na ilości ofiar czy skali okrucieństwa
rzecz w czym innym - okupacja Palestyny została doskonale opisana
szczegółowo zrelacjonowana systematycznie
sfotografowana i ze wszystkich stron sfilmowana
na jej temat organizacje praw człowieka i ONZ wyprodukowały
tony dokumentów i raportów napisano setki książek
niemal każda ofiara została opisana z imienia i nazwiska
miejsca zamieszkania i okoliczności śmierci
(robi to izraelska organizacja praw człowieka B’Tselem)
możliwe że o sytuacji Palestyńczyków wiemy więcej
niż o którejkolwiek innej społeczności żyjącej pod okupacją
a jednak wciąż od sześciu dekad okupacja ta trwa i staje się
coraz brutalniejsza - oto prawdziwy skandal tej sytuacji

krytykapolityczna.pl

środa, 23 lipca 2014


podobną drogą poszedł również Daniel D. Huff z Boise State University 
który napisał w 1993 r. głośny artykuł "Phantom Welfare State" 
(Fantomowe państwo dobrobytu)
chodziło w zasadzie o to samo co w opisywanym wcześniej
"dobrobycie korporacyjnym" - czyli o system ulg i ułatwień mających
nieco rozmiękczyć twarde reguły wolnego rynku
tyle że nie dla najbiedniejszych lecz na korzyść tych całkiem bogatych
według Huffa "fantomowe państwo dobrobytu" składa się
z takich elementów jak: bezpośrednia pomoc publiczna dla biznesu
subsydia kredytowe - ułatwienia podatkowe - subsydiowane usługi
oraz restrykcje handlowe promujące jednych kosztem drugich
a dlaczego jest ono "fantomowe"?

bo w dyskusji publicznej tego segmentu wydatków 
państwowych właściwie się nie dostrzega
efekt jest taki że gdy pojawia się argument o konieczności 
cięć (rzekomo rozbuchanego) państwa dobrobytu to siekierę 
przykłada się natychmiast do programów dotyczących 
usług publicznych - zasiłków czy edukacji - 
podczas gdy ich skala jest przecież nieporównywalnie 
mniejsza niż wydatków na "corporate welfare"
aby nie pozostać gołosłownym Huff wyliczał w swojej pracy
że w 1990 r. rząd USA wydał na ten cel 170 mld dol.
dla porównania w tym samym czasie na edukację (podstawową i średnią)
poszło 8,4 mld a na całą pomoc międzynarodową 4,7 mld
"zamykanie oczu na tę rażącą dysproporcję 

już doprowadziło do znaczącego wzrostu nierówności 
ekonomicznych w USA i to zjawisko będzie się jeszcze pogłębiać" - pisał Huff

forsal.pl

z jednej strony Kreml czyli Putin z kolegami 
od kija (były KGB) i marchewki (oligarchowie) 
używając wszelkich dostępnych im metod i struktur 
starają się nie dopuścić do powstania i rozwoju 
jakichkolwiek zinstytucjonalizowanych struktur 
pretendujących nawet nie tyle do władzy 
co w ogóle - do rozwiązywania nawet najbardziej 
błahych problemów społecznych -
kierując się wdrukowaną za czasów radzieckich logiką
uważają oni iż od rozwiązywania problemów ludzi 
jest państwo i to ono bierze na siebie 
z jednej strony odpowiedzialność
a z drugiej prawo do używania 
w tym celu wszelkich "sił i środków" -
w tym sensie Putin to swojego rodzaju 
Jaruzelski z ropą i gazem -
patron modelu ustrojowego skazanego na porażkę
który zamiast rozwiązywać problemy mobilizuje ludzi
do walki z wrogiem wewnętrznym i zewnętrznym
różnica polega na tym że dopóki 
cena baryłki będzie mu sprzyjać
dopóty żadnych okrągłych stołów na Kremlu nie będzie -
to właśnie dlatego kremlowscy czynownicy 
stworzyli i nadal w miarę narastania potrzeb tworzą 
dziesiątki ministerstw i pełnomocników
we wszystkich niemal dziedzinach życia - 
przesłanie jest proste i najgłębiej osadzone 
w rosyjskiej tradycji:
jeśli dzieje się wam źle to wypłaczcie się 
w rękaw carskiego namiestnika
a on już znajdzie sposób aby donieść wieści 
o waszej niedoli do ucha władcy
z drugiej strony na niekorzyść potencjalnej opozycji 
działa stosunek rosyjskiego ludu 
który cały czas nie jest w stanie wyewoluować
do postaci społeczeństwa czyli zbiorowości świadomej 
celów wspólnego istnienia w ramach stworzonej 
przez siebie i akceptowanej przez większość 
struktury państwowej - 
problem Rosjan polega na tym iż w przeciwieństwie 
do innych narodów Europy ich nikt nigdy nie pytał 
czy chcą żyć w państwie które nazywa się ich ojczyzną -
i choć podskórnie zdają sobie oni sprawę z tego 
że od pokoleń chciwi czynownicy pozbawiają ich 
nie tylko bogactw ale także podstawowych praw
to nie są w stanie wyobrazić sobie alternatywy -
jedyne co współcześnie żyjący Rosjanie 
widzieli innego niż putinizm
to Związek Radziecki i smuta lat 90-tych - 
i kiedy Putin mówi im:
"popierajcie mnie to wrócę was 
do sowieckiej ziemi obiecanej
no a jak nie to przynajmniej nie pozwolę na powrót
do jelcynowskiej niewoli babilońskiej" 
to większość Rosjan naprawdę nie jest 
w stanie wyobrazić sobie lepszego przywódcy
podejście Rosjan do polityki nie ma szans 
na wyjaśnienie wyłącznie w kategoriach 
racjonalnego zestawienia faktów
a jego istota leży głęboko w ukształtowanej 
przez stulecia historycznych doświadczeń 
mentalnej specyfice
Rosjanom znacznie łatwiej jest przywyknąć 
do władzy niż ją zmienić
zupełnie tak jak do urzędniczego chamstwa
brudu na ulicach i śmierdzących ludzi w metro

newsweek.pl

podstawą teorii gier jest założenie że uczestnicy (rywale - strony konfliktu) 
są zdolni do przewidywania działań innych uczestników 
na podstawie wiedzy o ich motywach i wyznawanych wartościach -
problemem tym zajmował się noblista John Nash który badał
dlaczego dwie strony kontraktu dochodzą do porozumienia -
według Nasha dwie lub więcej stron dzielą zyski z transakcji
zależnie od tego jak wyceniają wartość swoich korzyści
a także jakie posiadają alternatywy - 

do transakcji dochodzi wówczas gdy nikt 
już nie ma chęci zmiany stanowiska - 
jest to tzw. punkt równowagi Nasha
stąd już prosta droga dla uzasadnienia potrzeby zbrojeń
powszechna współpraca dla ogólnego dobra jest stanem idealnym
(w ekonomii stan taki nazywa się optimum Pareto)
jednak jak zauważył Nash ludzie najczęściej nie uzyskują 

stanu idealnego tylko suboptimum 
np. utrzymują pokojową równowagę wskutek ogromnych 
nakładów na zbrojenia (jest to równowaga Nasha)
trzeba przy tym podkreślić że bez tych wydatków 

nie byłoby wielu wynalazków które przyspieszają 
 czasem wzrost ogólnego dobrobytu

polityka.pl

niedziela, 20 lipca 2014


Facebook nigdy nie próbował bowiem ukryć że prowadzi tego typu badania
po prostu się tym nie chwali - tymczasem najlepszym źródłem informacji
o spostrzeżeniach zespołu Badań nad Danymi jest
– ależ oczywiście – jego strona na Facebooku
możemy na niej znaleźć odsyłacze do wielu niewinnych eksperymentów
na przykład do niewielkiego badania na temat tego
jak matki odnoszą się na Facebooku do swoich dzieci
albo do materiałów potwierdzających że prawdziwe
plotki roznoszą się szybciej niż fałszywe
ale pojawia się tam też sporo potencjalnie wrażliwych danych
jak chociażby te z badania nad rzeczywistą wartością przyjaźni z Facebooka
badaczka Moira Burke przepytała ok. 4 tys. osób
na temat ich stosunku do znajomych a następnie porównała
zebrane dane z danymi z dziennika ich facebookowego serwera
w opisie badania Burke zaznaczyła że uczestnikom zapewniono anonimowość
jednak nietrudno wyobrazić tu sobie możliwe przykre konsekwencje
są też eksperymenty mające wpływać na zachowanie ludzi
podczas wyborów do Kongresu w 2010 r. 98 proc. amerykańskich
użytkowników Facebooka mających ukończony 18. rok życia
zobaczyło w górnej części działu aktualności "komunikat społeczny"
zachęcający ich do głosowania i pochwalenia się tym
poprzez kliknięcie specjalnej ikony -
system pozwalał też zobaczyć którzy znajomi już to zrobili
jeden procent użytkowników zobaczył ten sam komunikat
ale bez zdjęć znajomych a pozostałemu jednemu procentowi nie wyświetlono nic
naukowcy odkryli w ten sposób że komunikaty społeczne
są niezwykle efektywne a nawet porównawszy zebrane dane
z wynikami wyborów dowiedli że można w ten sposób
zachęcić do głosowania dziesiątki tysięcy ludzi
wyniki tego eksperymentu opublikowano w 2012 r. w czasopiśmie Nature
jednak wówczas nikt się nie burzył mimo że niejeden opresyjny reżim
mógłby w taki sposób wyśledzić i pozbyć się wszelkich dysydentów
(...) Adam Kramer na przykład sugeruje w jednym z eksperymentów
że liczba pozytywnych słów używanych w facebookowych postach
może posłużyć jako miernik poziomu "narodowego szczęścia brutto"
a w innym bada samocenzurę użytkowników czyli poprawki
wprowadzane w postach tuż po ich opublikowaniu
w 2011 r. dowodził że w Facebooku "tkwi potencjał oddziaływania
na zachowania użytkowników i tym samym poprawy zdrowia publicznego"
Facebook nie zamierza zaprzestać działalności badawczej
a ona wartość komercyjną gdyż pozwala portalowi poprawić
interakcję z użytkownikiem - społeczność naukowa również
jest zadowolona i chętnie cytuje rezultaty facebookowych badań
ponadto Facebook może przydać się rządom które poszukują
danych na temat nastrojów społecznych i sposobu na ich zmienianie

forsal.pl